Po co nam religia?
Po co człowiekowi w ogóle religia? Zastanawiam się nad tym z mojego prywatnego punktu widzenia ateisty.
W dawnych czasach miała ona jakieś uzasadnienie. Słońce wschodzi, zachodzi, zmieniają się pory roku, czasem przyjdzie burza z piorunami... Mózg się lasował, bo człowiek nie wiedział dlaczego... i wymyślił boga Heliosa z rydwanem podróżującego po niebie, wymyślił boginie Demeter i Korę, wymyślił Zeusa Gromowładnego.... i już wiedział, że to Bogowie są odpowiedzialni za te zjawiska...
W dzisiejszych czasach wiedza i nauka człowieka poszły do przodu. Wiemy już znacznie więcej. Dowiedzieliśmy się skąd biorą się wschody i zachody, zmieniają się pory roku i tak dalej.
Więc po co? Po pierwsze w dalszym ciągu niewiedza…. Jak powstał wszechświat, jak powstało życie, powstał człowiek. Przy czym jest to niewiedza pozorna. Teoria powstania wszechświata i teoria ewolucji są coraz lepiej udokumentowane, zdobywamy coraz to nowe dowody. Niemniej spora rzesza ludzi ma te dowody gdzieś. Prawdą jest, że 100% znajomości tego, co było kiedyś nie ma i nie będzie. Parę miliardów lat temu, gdy powstawała Ziemia niestety nie było nikogo, kto by to sfilmował i udokumentował…. więc o pełnym obrazie całości możemy niestety zapomnieć.
Zwolennicy religii twierdzą, że świat jest zbyt skomplikowany, żeby mógł powstać samodzielnie i przypadkowo…. Musiał więc być jakiś Stwórca. Hm… tyle że układ Świat + Stwórca jest jeszcze bardziej skomplikowany…. Zbyt skomplikowany, żeby mógł powstać samoistnie. Dodajmy więc do układu Stwórcę Stwórcy Otrzymujemy jeszcze bardziej skomplikowaną sytuację…. Oczywiście możemy to ciągnąć dalej…. Ale może lepiej skupić się na wyjaśnieniu powstania najprostszego możliwego układu? Istnieje Świat i nie ma on Stwórcy… to najprostszy układ do zrozumienia.
Drugi powód to niechęć do myślenia. Zwykłe ludzkie lenistwo. Religie oferują nam gotowy przepis na życie. Żyj tak, a nie inaczej a na końcu czeka Cię nagroda. Módl się, załóż rodzinę, weź ślub, chodź do kościoła, dawaj na tacę i tak dalej. Nie musisz się zastanawiać, podejmować części wyborów życiowych, masz gotowy przepis. Coś jak zupa w proszku. Proste, nie wymagające wysiłku intelektualno-twórczego. Ja jednak wolę czasem pomyśleć…. Mój proces myślowy może mnie doprowadzić do podobnych wniosków, może do przeciwnych. Ale to będzie moje wnioski. PRZEMYŚLANE.
Trzeci powód to lęk przed śmiercią. Swoją i bliskich. Bliskich, bo nie chcielibyśmy ich bezpowrotnie utracić. I w gruncie rzeczy nie są bezpowrotnie utraceni. Tak długo jak żyjemy, pamiętamy, wspominamy… Bliscy też odcisnęli na Nas swoje piętno, łączą Nas doświadczenia, które ukształtowały i Nas. Ale jak Nas zabraknie…. O Nas będzie pamiętało następne pokolenie, ale co z wcześniejszymi…. Tych których My mamy w pamięci? Zanikną… staną się nazwiskiem i imieniem na nagrobku. Tego się boimy. Boimy się także, że nasze życie nie ma sensu. I nadajemy mu sens poprzez nasze przyszłe życie po śmierci….. Bo to łatwe. Dużo trudniej stać się zapamiętanym na wieki. To dla nielicznych. Wszyscy znają nazwiska Leonardo da Vinci, Juliusza Cezara, Arystotelesa. No dobra… nie wszyscy. Wszyscy powinni. Oni zostawili po sobie coś, dzięki czemu ich nazwiska nie pójdą w niepamięć… A Ty człowieku? Zrobiłeś coś w tej kwestii? Czy wolisz posiedzieć, nie robić nic i licząc, że pamięć o Tobie nie zaginie dzięki życiu po śmierci?
Ja należę do tych leniwych osób…. Które no niestety nic wiekopomnego po sobie nie zostawią, ale akceptuję ten fakt. Zostanie po mnie proch, pamięć o mnie zaginie . I dobrze. Nie jestem nikim szczególnie wyjątkowym, nie mam też parcia na bycie na świeczniku. Tyle.
Czwarta przyczyna i ostatnia… chyba, że jeszcze coś mi przyjdzie do głowy. Sumienie. Bo ono bywa okrutne. Męczy człowieka i gryzie. Nie ma chyba na Ziemi człowieka, który nigdy nie zrobiłby lub nie powiedział czegoś, czego by potem żałował. Nawet niecelowo, przypadkiem. A tutaj z pomocą przychodzi religia…. Zrobiłeś coś złego? Proszę bardzo, wpadnij, wyspowiadaj się, odmówisz zdrowaśki, uzyskasz przebaczenie i znów będziesz czysty. No niestety…. NIE. Czysty nie będziesz… wygadanie się na pewno pomoże, podzielenie się swoimi tajemnicami, sekretami oczywiście pomoże…. Ale nic więcej.
ja tak nie chcę. To za proste. Ja mam sumienie po to, żeby mnie gryzło. Żeby mi przypominało o tym co narozrabiałem, żeby dawało mi nauczkę na przyszłość i powstrzymywało przed powielaniem moich błędów.
Dobra…. Na dziś koniec.
Pozdrawiam czytających.
Dodaj komentarz